Odcinek #41: O dziecięcej złości - Psychologia Dziecka

W czterdziestym pierwszym odcinku podcastu MAMA przepytuje rozmawiam z Angeliką Szelągowską-Mironiuk, psycholożką, psychoterapeutką. Tematem naszej rozmowy jest dziecięca złość. Napady złości, gryzienie, szczypanie – znacie to? Myślę, że wielu rodziców małych dzieci przechodziło lub właśnie przechodzi przez różne odcienie złości u dzieci.

  • Jak opanować złość u dziecka?
  • Czym jest złość dla dziecka?
  • Jak pomóc sobie i dziecku w przeżywaniu trudnych emocji?
  • Jak reagować na napady złości?
  • Jak rozmawiać z dzieckiem o złości?
  • Metody na rozładowanie złości u dzieci.

Zapraszam do wysłuchania odcinka “O dziecięcej złości” 🎧
Ewa Śmidowicz-Sziłajtis

Dla tych, którzy wolą czytać niż słuchać, poniżej przygotowaliśmy transkrypcję podcastu.

O dziecięcej złości – rozmowa z psychologiem

Ewa Śmidowicz-Sziłajtis: To jest podcast Mama Przepytuje, czyli szczere rozmowy na temat ciąży, porodu i rodzicielstwa. Nazywam się Ewa Śmidowicz-Sziłajtis i zapraszam na dzisiejszy odcinek.

Dzisiejszy odcinek powstał dzięki współpracy z portalem psychologiadziecka.org i rozpoczyna cykl, jaki przygotowaliśmy wspólnie z psychologami, na tematy związane z rodzicielstwem.

Ogromnie się cieszę, że ten cykl zaczynamy tematem dotyczącym złości dziecka. Napady złości, kopanie, gryzienie, szczypanie u dzieci. Znacie to?

Myślę, że większość rodziców małych dzieci przechodziło lub właśnie przechodzi przez różne odcienie złości u dzieci. Jak opanować złość u malucha? I jak pomóc radzić sobie z nią dziecku? Będę o to dzisiaj pytać moją ekspertkę, Angelikę Szelągowską-Mironiuk, psycholożkę, psychoterapeutkę. Cześć, Angeliko!

Angelika Szelągowska-Mironiuk: Cześć, witam Cię serdecznie. Również bardzo się cieszę, że to akurat ten temat będziemy dzisiaj poruszać.

E.Ś.-S.:Angeliko, zacznę z grubej rury. Często mówimy o złości. My, jako dorośli, potrafimy zdefiniować, czym jest dla nas złość, i jak rozumiemy to, co czujemy. Dziecko tego nie umie i nie jest w stanie nam tego zakomunikować. Powiedz mi, czym dla dziecka jest złość?

A.S.-M.: Dla dziecka tak naprawdę złość jest dokładnie tym samym, czym jest ona dla dorosłego człowieka. Jest to jedna z najbardziej podstawowych emocji. Myślę, że wielu naszych słuchaczy zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma czegoś takiego, jak złe i dobre emocje. Kiedyś posługiwano się takim podziałem, dziś się od tego odchodzi. Mówimy raczej o emocjach przyjemnych albo o emocjach trudnych.

Bardzo często złość umieszczamy w zbiorze tak zwanych trudnych emocji. Rzeczywiście – czasami bywa trudna. Gdyby tak nie było, myślę, że dzisiaj na ten temat byśmy nie rozmawiały.

Złość daje zarówno nam, dorosłym, jak i dzieciom siłę do tego, żebyśmy byli w stanie bronić swoich granic albo żebyśmy byli w stanie chronić je, zanim one zostaną naruszone. Także do tego, żebyśmy byli w stanie poradzić sobie w trudnej sytuacji, kiedy to naruszenie już miało miejsce.

Złość jest emocją, w którą jesteśmy wyposażeni właściwie od początku swojego życia – wynika to z różnych mechanizmów ewolucyjnych, z tego, jak zbudowany jest nasz mózg.

Istnieje kilka znaczących różnic między przeżywaniem złości przez dorosłych i przez dzieci. Przede wszystkim my, dorośli, mamy zwykle większy wgląd w siebie, czyli lepsze rozumienie własnych emocji. Jesteśmy w stanie nazwać to, co się w nas dzieje, i na przykład powiedzieć: „Zezłościłem się dlatego, że kolega powiedział mi w pracy jakieś nieprzyjemne słowa”. Albo: „Zezłościłem się dlatego, że mój partner znowu coś zawalił”. Umiemy znaleźć związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy przyczyną złości a tym, co odczuwamy. Potrafimy też tę złość wyregulować.

Natomiast dziecko, zwłaszcza małe dziecko, kiedy przeżywa złość, nie do końca wie, co się z nim dzieje. Narasta w nim często silna fala wzburzenia, która domaga się, jak to u dzieci, natychmiastowego wyrzucenia, natychmiastowego odreagowania. Zdarza się, że kiedy ta złość jest już naprawdę silna, to – mówiąc kolokwialnie – obrywają te osoby, które po prostu są najbliżej. Czyli na przykład rodzice. Tak jak wspomniałaś, doświadczają kopania, gryzienia, szturchania, czasem dziecko mówi bardzo nieprzyjemne rzeczy. W przeciwieństwie do osób dorosłych dziecko nie wie, jak może tę złość wyregulować efektywnie i bez krzywdzenia innych. To zadanie dla nas jako rodziców, wychowawców, również psychologów – pomóc dziecku opanować takie sposoby zachowania, takie sposoby myślenia, żeby ono wiedziało, że może tę złość przeżywać i że to jest w porządku, ale też żeby wyrażało ją w sposób, który nie będzie dla innych ludzi krzywdzący.

E.Ś.-S.:Do tej regulacji jeszcze wrócimy, ale wspomniałaś o bardzo ważnej rzeczy – o przekraczaniu granic. Świetnie, jeżeli rodzic potrafi zaakceptować każdą emocję swojego dziecka, natomiast są takie momenty, kiedy dziecko przekracza pewne granice, na przykład niszczy rzeczy, gryzie inne osoby. To już jest ta granica, gdy powinniśmy powiedzieć stop. Kiedy następuje ten magiczny moment, w którym powinniśmy zareagować?

A.S.-M.: Oczywiście będzie to zależało od tego, jaki mamy styl wychowania, w jakim wieku jest nasze dziecko, jak często ta sytuacja się przydarza oraz jak silny był w naszej ocenie bodziec, który sprawił, że dziecko jest zdenerwowane.

Myślę, że możemy przyjąć, że granica jest tam, gdzie zaczyna się krzywdzenie innych lub siebie. Czyli jeżeli na przykład dziecko jest wściekłe, coś je wyprowadziło z równowagi (albo też przybliżyło do wyprowadzenia z równowagi) i chodzi, i tupie albo posykuje, jak czasami robią przedszkolaki, to nie jest to czymś przekraczającym granicę. I taki sposób ekspresji złości jest jak najbardziej w porządku.

Natomiast jeżeli dziecko na przykład mówi „żebyś umarł”, ponieważ rodzic coś powiedział lub nie dał czekolady, albo zaczyna gryźć, kopać lub niszczyć czyjeś rzeczy, to są to takie zachowania, kiedy inne osoby, pośrednio lub też bezpośrednio, są krzywdzone.

W takiej sytuacji naszą rolą jest wytłumaczenie dziecku, że to, że się zdenerwowało, to, że czuje wściekłość jest jak najbardziej okej, nie ma w tym nic złego, natomiast już to, co z tą złością robi, nie jest okej. Nasze emocje są w porządku, ale nie jest w porządku krzywdzenie innych ludzi.

Nie wystarczy raz przeprowadzić taką rozmowę z dzieckiem, podobne tłumaczenie powinno się odbywać regularnie, powinniśmy odwoływać się do przykładów i – co jest niemal zawsze najważniejsze w wychowaniu – dawać dziecku dobry przykład.

E.Ś.-S.: Powiedzmy, jak reagować na napady złości dziecka, kiedy ono jeszcze nie potrafi się do końca z nami komunikować słownie. Mówię w szczególności o takich dzieciach w wieku od roku do trzech lat. Wiem z autopsji, że kiedy moje dziecko się złościło, to musiałam parę metod przetestować, sprawdzić, co akurat będzie na nie działało. Czyli właśnie przytrzymanie go przez chwilę, spojrzenie w oczy, nawiązanie kontaktu.

Z Twojej perspektywy – jakie metody się sprawdzają i co możemy doradzić rodzicom?

A.S.-M.: Pozwolę sobie zacząć od tego, że nie ma jednej uniwersalnej metody, która byłaby odpowiednia w przypadku wszystkich dzieci, wszystkich rodziców i wszystkich sytuacji. Wiemy o tym, że dzieci różnią się między sobą, tak samo jak osoby dorosłe. Czasami trzeba spróbować stu rzeczy, żeby zadziałała ta sto pierwsza.

Natomiast tym, co zawsze jest potrzebne dziecku w złości czy w jakimkolwiek innym trudnym położeniu, to nasza obecność.

Czasami jest tak, że dziecko wpada w złość, kiedy czuje się przez nas niewidziane, niesłyszane albo lekceważone, i swoim wybuchem złości dąży do tego, żeby zdobyć naszą uwagę. Myślę, że wielu dorosłych to rozumie, bo nam przecież w związkach też się to zdarza, o czym często słyszę na przykład w ramach terapii par. Kiedy partner nie poświęca nam uwagi, zaczynamy się denerwować i niejako „prowokować kłótnię”.

Zatem bardzo ważne jest to, kiedy dziecko zaczyna się złościć i ta złość jest już potężna, żeby powiedzieć: „Jestem, widzę cię”, „Jestem przy tobie, powiedz mi, co się dzieje”.

Oczywiście roczne dziecko tego, co się dzieje, zbyt dobrze nam nie wytłumaczy, natomiast trzyletnie bywa już całkiem przyzwoicie zwerbalizowane i zdarza się, że potrafi to zrobić.

Jeżeli dziecko w napadzie złości zaczyna krzywdzić siebie, co oczywiście jest też sytuacją niepokojącą, ważne, żeby je zabezpieczyć. Czyli jeżeli na przykład zaczyna uderzać głową w ścianę albo rozsypywać wokół siebie szkło z jakiejś butelki, to musimy zabrać mu ten przedmiot, uniemożliwić zranieniem siebie. Jeśli krzywdzi nas czy kogoś innego, też musimy takie zachowanie powstrzymać, poprzez na przykład spojrzenie dziecku głęboko w oczy i powiedzenie: „Boli mnie to. Nie chcę, żebyś mi to robił. Nie chcę, żebyś mi to robiła”.

Złość dzieci ma to do siebie, że ona, z naszego dorosłego punktu widzenia, dość łatwo się rozpala, szybko się zapala…

E.Ś.-S.: Zapala się jak zapałka, a długo gaśnie.

A.S.-M.: Tak. Ważne jest to, żebyśmy omówili tę sytuację. Żeby te emocje nie zostały gdzieś między nami. Nie zamykajmy tego tematu przed omówieniem go. Postarajmy się (oczywiście krótko, zwłaszcza jeżeli mówimy o małym dziecku) opisać to, co się stało. „Słuchaj, mam wrażenie, że zdenerwowałeś się dlatego, że brat zabrał ci zabawkę. Zdenerwowałeś się, dlatego zacząłeś walić rękami w podłogę. Jak się następnym razem zdenerwujesz, to jest to w porządku, ale możesz też przyjść do mnie i powiedzieć, co cię tak wkurzyło”.

Takim komunikatem z jednej strony pokazujemy dziecku, że akceptujemy jego złość, że to jest normalna sprawa, natomiast z drugiej – dajemy mu narzędzia do tego, żeby sobie z tą złością poradziło.

Jest też taka metoda, nie wiem, czy można ją nazwać wychowawczą czy może bardziej zaradczą, która budzi sporo kontrowersji wśród psychologów. Mam na myśli zastosowanie holdingu, czyli bardzo mocnego złapania dziecka, silnego przyciśnięcia go do siebie, uniemożliwianie mu ruchu wtedy, kiedy wpada w totalne szaleństwo.

Osobiście nie jestem zwolenniczką tej metody poza sytuacjami naprawdę skrajnymi, kiedy dziecko na przykład zaczyna mocno zagrażać sobie, a my nie jesteśmy w stanie w inny sposób pomóc mu w przeżywaniu złości. Uważam jednak, że takie ściśnięcie i pozbawienie ruchu, poza naprawdę skrajnymi sytuacjami, nie jest metodą, którą należałoby promować.

Jeżeli mówimy metodach opartych na bliskości, to zdarza się, że tym, co najbardziej pomaga dziecku, które jest ogarnięte silną złością, są nasza bliskość i nasz dotyk.

Nie chodzi o to, żeby wściekłe, krzyczące dziecko przytulać nawet wtedy, kiedy on tego nie chce. Jest to naruszenie granic i jak możemy się domyślić, takie zachowanie może tę złość wzmocnić, nakręcić.

Czasami możemy powiedzieć dziecku na przykład: „Jeśli chcesz, to złapię cię za rękę” albo „Czy mogę teraz się przytulić?”. Jeśli dziecko wyrazi zgodę, to taka forma bliskości, taka forma, mówiąc żargonem terapeutycznym, skontenerowania jego uczuć, jego emocji, może być mu bardzo potrzebna. Zwłaszcza jeżeli jedną z przyczyn wybuchu złości było to, że dziecko czuło się niedostrzeżone, niewysłuchane, niezrozumiane w danym momencie.

E.Ś.-S.: Spotkałam się też z inną metodą, jeśli mówimy o dzieciach, które jeszcze nie mówią. Kiedy napady złości rocznego czy półtorarocznego dziecka, gryzienie, kopanie powtarzały się, to dziecko było tymczasowo izolowane od zabawy. Nie izolowane w formie kary, tylko izolowane z opiekunem. Opiekun dawał wtedy dziecku coś innego, żeby go czymś zająć (na przykład kredki) i żeby to dziecko miało moment na wyciszenie się w spokojnym miejscu.

A.S.-M.: Tak, wyciszenie bywa dobrą metodą, natomiast mam do niej jedną uwagę. Nawet nie powiem, że to jest zastrzeżenie, ale myślę, że to rzecz, która jest bardzo ważna.

Oczywiście czasami jest tak, że jedną z przyczyn takiego wybuchu złości u dziecka jest po prostu przebodźcowanie. Tak jak wszystkie inne układy dziecka, tak samo układ nerwowy jest jeszcze niedojrzały. Jeżeli tych bodźców jest za dużo, to następuje, mówiąc potocznie, przegrzanie systemu. I dziecko zaczyna się wtedy bardzo złościć, reaguje furią. Wobec tego takie odejście w cichsze, spokojniejsze miejsce, ograniczenie bodźców, ograniczenie na przykład intensywności światła mogą być niezwykle potrzebne dziecku. Zresztą niektórzy dorośli też czasami właśnie tego potrzebują, nawet jeśli sami o tym wcześniej nie wiedzieli. Zachęcam, aby spróbować.

Natomiast jeżeli decydujemy się na taki krok, ważnych jest kilka rzeczy.

Pierwsza rzecz – tak jak wspomniałaś, żeby tłumaczyć dziecku, że to nie jest kara, tylko chcemy mu pomóc się uspokoić.

Druga rzecz – dziecko nie powinno być wyrzucone z grupy, zostawione samo sobie, ale o tym też powiedziałeś.

I trzecia rzecz, która wydaje mi się istotna – żebyśmy nie starali się, w tej sytuacji wzięcia dziecka na bok, odwrócić jego uwagi od tego, co ono czuje. Takie na przykład powiedzenie: „No to teraz chodź, porysuj” albo „A co tam się dzieje za oknem?”, „A może coś zjesz?” nie jest w porządku. Sprawia, że dziecko nie jest już w kontakcie ze sobą, z tą swoją przeżywaną złością, nie może jej „doprzeżywać” do końca, tylko skupia się na nowym bodźcu, na czymś, co jest z zewnątrz.

Wiem, że towarzyszenie dziecku we wszystkich trudnych emocjach bywa niełatwe i czasami naprawdę trudno jest nam być z dzieckiem, które przeżywa wściekłość. I to jest jak najbardziej w porządku. Natomiast odwracanie uwagi od przeżywanych uczuć raczej uczy dziecko, żeby uciekać od tego, co się czuje. Myślę, że nie musimy chyba tłumaczyć, że w dorosłości może to mieć bardzo niekorzystne dla naszego zdrowia konsekwencje.

E.Ś.-S.: Jeszcze przypomniałam sobie sytuację, o której opowiadała moja koleżanka. Jej dziecko też miało takie napady złości. Ono było malutkie, więc ciężko było zdefiniować, skąd się biorą. Ale w takich momentach bardzo pomagało to, że mama kładła ciepłą rękę na karku, na główce tego dziecka i ono, czując to ciepło z jej ręki, zaczynało się regulować. Domyślam się, że to nie jest oczywiście metoda, która zawsze pomaga, ale też warto spróbować.

A.S.-M.: Jasne, zwłaszcza wśród tych mniejszych dzieci, o czym zresztą wspomniałaś przed chwilą. Czasami jest tak, że do narastania złości przyczynia się jakaś dolegliwość fizyczna, o której dziecko nie jest w stanie nam jeszcze powiedzieć. Zatem takie pogłaskanie, dotyk osoby dorosłej, znajomy zapach rzeczywiście mogą być bardzo kojące, mogą pomóc się regulować. Myślę, że wiele osób, które doświadczyło opieki nad niemowlęciem mającym kolkę, wie, że nie ma na to uniwersalnego środka, ale bliskość, dotyk, kojenie mogą pomóc dziecku radzić sobie z tą dolegliwością. Tutaj oczywiście mówimy trochę o czymś innym niż napad złości.

Napady złości zwykle się powtarzają, ale dopóki dziecko nie krzywdzi siebie czy innych, to nie muszą budzić naszego niepokoju. Warto też zaobserwować, w jakich sytuacjach napady złości mają miejsce, bo może dzieje się tak, że one są szczególnie silne albo szczególnie długo trwają wtedy, kiedy dziecko jest przed obiadem, kiedy jest głodne, kiedy następuje spadek poziomu cukru we krwi. Wiadomo, że sile napadu złości sprzyja na przykład głód i pragnienie. Nie chodzi o to, żebyśmy uczyli nasze dzieci zajadać trudne emocje, to nie jest tak, że na złość najlepsza jest słodka bułka. Natomiast może się okazać, że na przykład przerwy między posiłkami są dla dziecka trochę za długie. Albo po prostu zmęczyło się, bo biegało, musi się napić, ale jeszcze nie umie tego skojarzyć. Dziecko tak do końca nie rozumie sygnałów płynących z jego ciała, więc wpada w złość, bo to jest z jego punktu widzenia o wiele łatwiejsze.

Tak że warto obserwować, kiedy te wybuchy złości mają miejsce, i przeanalizować, co je poprzedza, co następuje po nich. A może w domu utrzymuje się jakieś napięcie, które dziecko odreagowuje w ten sposób?

E.Ś.-S.: Spotkałam się też z sytuacją, gdy dziecko poprzez (my nazwalibyśmy to napadami złości, ale dla niego to była zachęta do zabawy) szczypanie, gryzienie próbowało sprawić, żeby inny maluch zwrócił na nie uwagę i żeby też zareagował, żeby się zaczął z nim bawić. Oczywiście tamto dziecko nie chciało się bawić, ale ciężko było wytłumaczyć temu pierwszemu, który właśnie szczypał, gryzł, że to nie jest najlepszy sposób na zaproszenie do zabawy.

A.S.-M.:  Właśnie tak. To jest często widoczne na przykład u dzieci mających mniej więcej dwa lata. One są kochane, ale czasami opieka nad nimi bywa bardzo trudna i wymagająca.

Czasami jest tak, że dziecko nas szczypie albo pluje, albo robi takie rzeczy, które nam – z powodów kulturowych – kojarzą się ze złością, z otwartą wrogością. Ale dziecko w ten sposób wcale nie wyraża złości. Bo na przykład to, że nas szczypie, że ciągnie nas za włosy powoduje, że przybieramy jakiś specyficzny wyraz twarzy, który dla niego jest zabawny. Albo robimy coś, czego zazwyczaj nie robimy, czyli na przykład zaczynamy syczeć albo mówić jakimś wysokim głosem „aua, aua, aua”. I to jest element eksplorowania świata przez dziecko. Ono jest ciekawe, ono bada naszą reakcję. Wiadomo, że dziecko eksploruje wszystko wokół siebie, zatem ciało rodzica również. I wcale nie musi wiązać się z tym złość.

Dlatego dobrze jest obserwować tego rodzaju sytuacje. Nie zakładać, że na pewno chodzi tutaj o regulowanie złości. Chociaż oczywiście zdarza się, że jakieś napięcia na linii rodzic-dziecko, które zdarzają się niemal w każdej rodzinie, są właśnie przez dziecko regulowane poprzez agresję wobec rodzica.

 E.Ś.-S.: Wspomniałaś o permanentnych napadach złości. Czy i kiedy takie napady wymagają konsultacji z psychologiem, specjalistą. Jak to wygląda z Twojego doświadczenia?

A.S.-M.: Wtedy, kiedy dziecko krzywdzi siebie albo innych. Oczywiście, jeżeli raz dziecko uderzy koleżankę w przedszkolu, należy mu zwrócić uwagę, ale niekoniecznie od razu powiedziałabym, że takie dziecko wymaga jakiejś szczegółowej diagnozy. Pewnie nie. Dzieci w złości czasami przekraczają granicę innego dziecka.

Nie chodzi o to, żebyśmy porównywali swoje dziecko do innych dzieci z grupy przedszkolnej, bo każde jest inne. O tym już dzisiaj mówiłyśmy i pewnie jeszcze powiemy. Natomiast jeżeli nasze dziecko na tle grupy rówieśniczej wyróżnia się poziomem swojej agresji, jeżeli z tą agresją trudno sobie poradzić także osobom, które na co dzień z naszym dzieckiem przebywają, czyli na przykład babci, pani w przedszkolu, to na pewno powinien być to sygnał do tego, żebyśmy poszukali specjalistycznej pomocy.

Niepokojącym sygnałem jest też to, że dziecko już takie nieco starsze, czyli na przykład pięcio-, sześciolatek, zawsze wyraża złość tylko tego rodzaju napadami. Dzieci pięcio- czy sześcioletnie są już w stanie opisać swoje uczucia. Oczywiście jeszcze nie w tak skomplikowany sposób, jak osoby dorosłe. Raczej nie opiszą przeżywanej, doświadczonej ambiwalencji, ale są na przykład w stanie powiedzieć: „Wkurzyłem się, chcę pobyć sam”. Pięcio- czy sześciolatek jest już to w stanie zrobić. Oczywiście może się zdarzyć, że czasami tego napadu złości dostanie. Jeżeli jednak za każdym razem jest to właśnie atak furii, taki jak zdarza się u trzy- czy czterolatków, jest to dość niepokojące.

 I czas trwania – napad złości u dziecka, który klasyfikujemy zazwyczaj jako normę, trwa kilka minut. Jeżeli dziecko krzyczy przez kilkadziesiąt minut i widzimy, że kompletnie nie jest w stanie sobie z tą swoją złością poradzić, to też jest sygnał, który może być niepokojący i który powinien skłonić rodziców do tego, żeby poszukać specjalistycznej pomocy.

E.Ś.-S.: Specjalistyczna pomoc to jest psycholog dziecięcy? Zastanawiam się, gdzie taki rodzic powinien szukać pomocy.

A.S.-M.: Jak najbardziej może to być psycholog dziecięcy, może to być psycholog, psychoterapeuta rodzinny. Zresztą prawie zawsze w sytuacji, w której pomagamy dziecku, staramy się też zobaczyć jego rodzinę. A może to być także lekarz psychiatra, o specjalizacji psychiatria dzieci i młodzieży.

E.Ś.-S.: Spotkałam się też z dzieckiem cztero-, pięcioletnim, czyli już takim, z którym komunikacja była na wysokim poziomie, które mocno wybuchało i długo nie mogło się wyregulować. To trwało 15–20 minut. Spotkałam się wtedy z interpretacją, żeby dziecko zostawić na chwilę samo ze sobą, żeby doszło do siebie samodzielnie. Co Ty myślisz o takiej metodzie?

A.S.-M.: Jeżeli zostawienie oznacza to, że my jesteśmy obok, ale dajemy przestrzeń i mówimy: „Jestem tutaj”, „Poczekamy”, „Będę z tobą niezależnie od wszystkiego” i „Chcę ci towarzyszyć w tym, co przeżywasz”, ale nie narzucamy się, nie proponujemy rozwiązań – to jest w porządku. Natomiast jeżeli wychodzimy z domu, wychodzimy do drugiego pokoju, mówimy: „Dobra, ogarnij się i dopóki to się nie wydarzy, to w ogóle daj mi spokój” – to nie.

Po pierwsze dlatego, że dzieci nie powinny swoich trudnych emocji przeżywać w osamotnieniu. Myślę, że najlepszym modelem bycia z dzieckiem, tym, na czym powinna się opierać relacja z dzieckiem, jest to, że jesteśmy z nim w każdej sytuacji i we wszystkim, co to dziecko odczuwa. Po drugie, że może to wręcz wzmóc tę złość u dziecka. Bo może się pojawić złość na rodzica, który nie rozumie, który pozostawia, który nie chce przyjąć tego, że w dziecku dzieje się coś, co jest dla niego bardzo trudne i przytłaczające.

E.Ś.-S.: Kiedy złość jest u dziecka potrzebna? Czy pozwalać dzieciom na napady złości, kiedy widzimy, że to w nim zaraz wybuchnie?

A.S.-M.: Ja bym w tej sytuacji chciała zapytać, zupełnie nieironicznie, jak można nie pozwolić? Jeżeli istnieje jakiś magiczny sposób na to, żeby dzieci od razu umiały się regulować i mogły oszczędzić rodzicom stresu, który temu wszystkiemu towarzyszy, to dobrze byłoby go odkryć.

Skupiamy się dzisiaj na dzieciach, na tym, że dzieciom z tą złością bywa trudno. Ale w tym wszystkim jest też rodzic czy opiekun, który czasami bardzo się stresuje, kiedy dziecko ma na przykład napad złości w supermarkecie, bo rodzic nie pozwala wrzucić do koszyka kolejnej rzeczy.

Raz, że czasami inni ludzie mają dla nas świetne rady. Dwa, że to po prostu obciąża nasz układ nerwowy. Musimy skupić się na potrzebach dziecka, ale też jesteśmy w jakimś obcym miejscu, być może jeszcze goni nas czas i tak dalej.

Myślę sobie, że tak co do zasady – to pozwalać, ponieważ jest to wpisane w normę rozwojową. To, że trzy-, czterolatki mają napady złości, nie jest niczym niepokojącym i po prostu pozostaje nam w takiej sytuacji zadbać o siebie. Wyciszyć się po konfrontacji z takim wysokim poziomem złości u dziecka i mieć świadomość, że za jakiś czas dziecko tę złość będzie sobie w stanie regulować w inny sposób, niż na przykład krzycząc i rzucając się na podłogę.

Natomiast nie jest tak, że za każdym razem, kiedy dziecko tę złość poczuje, to musi się to skończyć napadem szału. Muszę zwrócić uwagę, że określenia „napad złości”, „napad szału” używamy potocznie, że jest to dorosła perspektywa. Z perspektywy dziecka jest to po prostu sposób regulacji, sposób, w jaki sobie radzi.

Możemy próbować tę złość wyregulować, zanim ona przybierze skrajny przebieg. U dzieci trzy-, czteroletnich można na przykład zapytać: „A co teraz czujesz? Złość? A jaka ona jest duża?”, „A na co się wkurzyłeś?”, „A co ci teraz pomoże?”, „Co byś chciał, żebym zrobiła?”. Czasami też pytanie: „A czy na przykład nie jest tak, że chce ci się pić?”, jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że dziecko dawno nie piło, może rozwiązać sprawę. Jeżeli jesteśmy z dzieckiem w otwartej komunikacji, to często możliwe jest wyregulowanie złości, zanim osiągnie ona maksymalny poziom.

Widziałam ostatnio taką książeczkę dla dziecka, gdzie złość była porównana do lwa: najpierw jest małym lwiątkiem, które sobie cicho porykuje, a w pewnym momencie zamienia się już w wielkiego, dorosłego lwa, który jak zaryczy, to jest strasznie. Można tę złość spróbować oswoić, ugłaskać, kiedy jest jeszcze tym małym lwiątkiem, bo to zwyczajnie łatwiejsze.

Ale musimy też mieć na uwadze, że często gwałtowność emocji u tych mniejszych dzieci jest tak dynamiczna, tak czasem zaskakująca nas, dorosłych, że po prostu nie jesteśmy w stanie tego zrobić. I nie chodzi o to, żebyśmy za wszelką cenę starali się zapobiec silnej ekspresji złości, ale żebyśmy wiedzieli, że jest to coś w normie rozwojowej. Czasami uda się tę złość ugłaskać, zanim ona przybierze skrajny rozmiar, ale powinniśmy się też skupić na zadbaniu o siebie, na wyregulowaniu samych siebie.

E.Ś.-S.: Wspomniałaś o sytuacji w supermarkecie. Myślę, że często jesteśmy świadkami takich wydarzeń i obserwujemy, jak rodzic zareaguje.

Czy w takim momencie, kiedy dziecko już się rzuca, zaczyna kopać, mam być obok, czekać, czy już dziecko można przytulić, czy próbować jednak oderwać je od tej lodówki albo od tych batoników?

A.S.-M.: Wiele będzie zależało od tego, jak duże zniszczenie sieje dziecko. Jeżeli siedzi sobie na podłodze i mówi po prostu: „Nigdzie nie pójdę, bo chcę batonika”, to jeśli mamy taką możliwość, dobrze jest na przykład stanąć przy dziecku i powiedzieć: „To przeczekamy tu razem, jestem tutaj, ale nie kupimy kolejnego batonika”. Natomiast gdy dziecko rozwala jakąś piramidę z puszek, jest to niebezpieczne i dla dziecka, i dla innych klientów. W takiej sytuacji dobrze będzie po prostu zabrać je z tego miejsca, a później na spokojnie wyjaśnić, dlaczego w tym momencie nie mogliśmy czekać w sklepie, aż ono się uspokoi.

W sprzyjających, bezpiecznych warunkach bardzo dużą moc ma po prostu bycie przy dziecku, mówienie mu: „Przeczekamy to razem”, „Rozumiem, zdenerwowałeś się, ja też się czasem wkurzam”, „Przejdziemy przez to”, „Jestem tutaj” i pozwolenie na to, żeby ochłonęło. Musimy też zdawać sobie sprawę z tego, że dziecko jeszcze nie rozumie pewnych społecznych konwenansów. Jeżeli na przykład jest w domu i na coś się zdenerwuje, i stwierdzi, że teraz pobędzie sobie samo i usiądzie w kącie swojego pokoju i tam się wyzłości, to powiemy, że to jest jak najbardziej w porządku.

Z punktu widzenia dziecka można to samo zrobić w supermarkecie. Miejsce jak miejsce, podłoga i tu, i tam nadaje się do tego, żeby na niej siąść. Z perspektywy dziecka jest trochę tak, że jeżeli coś się sprawdza w domu, to w innym miejscu być może też. Dziecko próbuje zrobić coś, co w innych sytuacjach, chociażby tych domowych, jest dla niego komfortowe i zatwierdzone przez opiekunów i inne osoby dorosłe. To też temat nie tyle samoregulacji czy granic, ale konsekwencji. Na co dziecku pozwalamy i kiedy.

Łączy się to w jakiś sposób ze złością, ale to jest temat, który na pewno rozwinę w kolejnym odcinku.

E.Ś.-S.: Ale powiedz mi, Angeliko, jak nie reagować na złość i agresję dziecka?

A.S.-M.: W pierwszej kolejności – i to jest taka złota zasada – nie odpowiadać agresją. Nie chcę powiedzieć, żeby nie odpowiadać złością, bo prawo do złości ma zarówno dziecko, jak i dorosły.

I oczywiście może być tak, że się wkurzymy na dziecko, które się bardzo zezłościło w markecie. Natomiast absolutnie nie wolno nam reagować agresywnie. Nie wolno nam dziecka szturchać, uderzać. Absolutnie nie. Myślę, że zdajemy sobie sprawę z tego, że w Polsce od lat prawnie zabronione jest bicie dzieci, czyli również klapsy i inne formy przemocy. Zdarza się, że na przykład w złości krzykniemy do dziecka. To też nie jest najlepsza metoda, bo raczej chodzi o to, żeby dziecko wyciszyć. Ale krzyczenie na dziecko, mówienie mu przykrych słów nie jest dobrą metodą i absolutnie jej nie promujemy.

Bardzo szkodliwe bywa także coś, czego doświadczyła większość z nas, osoby mające dzisiaj własne dzieci, mające dziś 30–50 lat. Czyli zawstydzanie złością. Nie wolno zawstydzać dzieci ich własnymi uczuciami. Komentarze w stylu: „Złość piękności szkodzi”, „Taka ładna dziewczynka, a tak brzydko krzyczy”, „Taki piękny chłopiec, a tak się brzydko zachowuje” to zawstydzające komentarze. One nie tylko nie uczą dziecka regulowania własnej złości, ale też są komunikatem, że niektóre emocje trzeba wypierać, niektóre emocje są niedobre, od niektórych emocji trzeba uciekać. Przy czym komentarze dotyczące wyglądu typu: „Złość piękności szkodzi” są uczeniem dziecka (nie wprost) tego, że wygląd jest ważniejszy niż zdrowie. Być może wyda się to komuś naciągane, ale ja sądzę, że jeżeli mówimy dziecku ukrywaj swoje emocje, czyli szkodź swojemu zdrowiu, po to, żeby ładnie wyglądać, to jest to właśnie tego rodzaju przekaz. Nie twierdzę, że ktoś go funduje swojemu dziecku świadomie, ale myślę, że taka jest płynąca z niego konkluzja.

Ważne jest też to, żeby nie karać dziecka za odczuwaną złość. Emocje to po prostu coś, co jest nam potrzebne do przetrwania, do bycia w kontakcie ze światem. Karanie za nie jest czymś kompletnie nieadekwatnym i nie powinniśmy nigdy tego robić. Natomiast trzeba odróżniać złość od sposobów jej ekspresji. Jestem zwolenniczką wychowania dzieci bez kary, bez nagród i myślę, że jest to najlepsza metoda. Uważam także, że za ekspresję złości również nie powinniśmy dzieci karać. Warto jest dzieciom wskazać, które zachowania były nie w porządku i odróżnić je. Czyli powiedzieć: „Słuchaj, to, że się wkurzyłeś, jest w porządku, to się zdarza i masz do tego prawo jak każdy człowiek, ale już to, że mnie uderzyłeś, to nie było w porządku. Ja się nie godzę, żebyś mi tak robił, nie chcę tego”.

Kolejną istotną sprawą – kiedy mówimy o konkretnej sytuacji złości u dziecka, kiedy próbujemy z nim omówić to, że się zachowało nie w porządku, że przekroczyło nasze granice – jest to, żebyśmy od razu nie zalewali dziecka wyrzutami z przeszłości, że „i tydzień temu też było to samo, i dwa tygodnie temu też to samo”. Bo dziecko nie zrozumie, że być może ma z tym rzeczywiście trudność, ale dziecko zrozumie to jako komunikat „aha, znowu jestem nieadekwatny”.

E.Ś.-S.:U dorosłych chyba ta rada też się sprawdza, bo czasami słyszymy, że „tydzień temu znowu zrobiłeś to i to”.

A.S.-M.: Jasne, że tak. Bardzo często jest to widoczne podczas terapii rodzinnej czy terapii par, kiedy para wejdzie w spiralę wzajemnych pretensji i zaczynają wypływać rzeczy sprzed lat, które były niby przegadane, zamknięte, wyciągnięto z nich jakieś wnioski, ale one jednak wypływają. Dzieje się tak często z tego powodu, że złość jest uczuciem, które czasami nas zaślepia i sprawia, że widzimy tunelowo, że skupiamy się na tym, żeby wziąć odwet. Nie chcę powiedzieć, że wśród dorosłych to jest w porządku, bo raczej nie prowadzi to do niczego dobrego w związku. Natomiast pamiętajmy o tym, że jednak zdrowi dorośli mają trochę więcej mechanizmów, żeby sobie z czymś takim poradzić. Natomiast dziecko, które często słyszy tego rodzaju wyrzuty, jest bardziej narażone na to, że jego budująca się wciąż samoocena, jego poczucie własnej wartości zostanie po prostu bardzo mocno nadszarpnięte.

E.Ś.-S.: Angeliko, mam bardzo dobre pytania od słuchaczki. Kiedy dziecko nie chce dotyku, przytulenia, rozmowy – jak reagować w takich sytuacjach? Rozumiem, że słuchaczce chodziło o takie zachowanie w czasie napadów złości.

A.S.-M.: Jeżeli to jest tak, że nie chce akurat w tym momencie, kiedy zaczyna odczuwać tę bardzo silną złość, to to jest w porządku. Przecież my, dorośli, też się pod tym względem różnimy i zdarza się, że jak jesteśmy na kogoś wściekli, to mówimy: „Nie dotykaj mnie, nie mów do mnie, daj mi spokój”. I dziecko też ma prawo w ten sam sposób zareagować. Czasami właśnie taki wyraz ekspresji złości wiąże się z tym, że dziecko jest bardzo przebodźcowane.

Dotyk drugiej osoby, również tej bardzo bliskiej, może dostarczać mu dodatkowych bodźców, których w tym momencie dziecko nie chce, i ma do tego prawo.

W takiej sytuacji dobrze jest to uszanować i powiedzieć „Okej, w porządku. Jeśli zmienisz zdanie, to możemy się przytulić”. Ten komunikat jest też ważny, bo uczy dziecko tego, że inni muszą respektować jego granice, że jego ciało należy do niego i my tych jego granic cielesnych nie naruszamy.

Jeżeli dziecko nie chce w tym momencie rozmawiać, to też jest w porządku. Jest zrozumiałe, że nie zawsze musi mieć ochotę na uzewnętrznianie się. My też tak mamy. Natomiast jeżeli również po takiej sytuacji, jak napad złości czy duży konflikt, dziecko też jest zamknięte na rozmowę, to jest już trochę inna sprawa. W pierwszej kolejności warto zachęcić dziecko do tego samodzielnie. Czyli na przykład powiedzieć mu, że jak się coś przegada, to się czuje ulgę, że możemy o tym porozmawiać. Warto jest też podać własny przykład. „Jak ja się zezłoszczę i już mi trochę przejdzie, to lubię powiedzieć twojemu tacie (albo przyjaciółce, albo komuś innemu), co mi się przydarzyło”. Jeżeli takie metody nie działają i te napady złości się powtarzają, a my nie znamy przyczyny, dziecko nie chce rozmawiać, to zachęcałabym do konsultacji z psychoterapeutą czy psychologiem dziecięcym.  Być może istnieje jakaś poważna przyczyna. Być może dziecko coś ukrywa, być może coś się w jego życiu wydarzyło, czego dziecko nie chce albo nie potrafi nazwać, a o czym my, jako rodzice, powinniśmy wiedzieć. Przy czym zaznaczam, że może tak być, ale nie oznacza, że na pewno dziecko, które jest bardziej skryte, doświadczyło jakiejś wielkiej traumy.

W wielu sytuacjach wystarczy po prostu taki trening rozmawiania o swoich uczuciach, o tym, co się stało, a niekoniecznie jakaś na przykład długotrwała, długoterminowa terapia. Ale musimy wziąć pod uwagę, że być może coś takiego miało miejsce i dlatego podejmujemy trud konsultacji.

E.Ś.-S.: Mam też drugie bardzo ciekawe zdanie od słuchaczki: „Moje półtoraroczne dziecko śmieje mi się w twarz, kiedy mnie bije”.

A.S.-M.: Ja bym się w pierwszej kolejności zastanowiła, czy to dziecko rzeczywiście wyraża złość, czy może jest to dla niego forma eksplorowania ciała rodzica i reakcji rodzica, o czym trochę wcześniej już mówiłyśmy. Być może mama, kiedy ją bije, robi jakąś minę, którą dziecko uważa za zabawną. Może odskakuje, może piszczy. Nie wiem, jak dokładnie wygląda ta sytuacja, ale nie wiem, czy rzeczywiście tutaj z perspektywy tego dziecka chodzi o wyrażenie złości, czy czegoś innego.

Natomiast to, że nie wiemy, nie oznacza, że mamy dawać przyzwolenie. W takiej sytuacji musimy zadbać o swoje bezpieczeństwo, o swój komfort i odpowiedzieć na przykład komunikatem „ja”: „Bijesz mnie, to mnie boli, chcę, żebyś przestał”. I czasami, jeżeli powiemy to ze spokojną, stanowczą ekspresją, to dziecko przestanie robić, bo zrozumie, że to już nie są żarty. Czasami taki komunikat trzeba powtórzyć kilka razy, bo dziecko upewnia się, czy na pewno i gdzie jest dokładnie ta granica.

Chciałabym uspokoić naszych słuchaczy, którzy doświadczają takich sytuacji – wielu rodziców tego doświadcza. Ja się spotkałam kiedyś z takim pytaniem, czy jeśli dziecko bije i się przy tym śmieje, czy to oznacza, że ma jakieś psychopatyczne skłonności. Nie, to nie tak. Może to być właśnie forma eksplorowania, badania granic, wyrażania złości, ale wcale nie psychopatycznego, tylko takiego, który potrzebuje zwyczajnie dojrzeć i spotkać się z łagodną stanowczością rodziców.

E.Ś.-S.: Angeliko, powiedz mi, jak w takim razie pomóc rodzicom w okresie wzmożonych ataków złości u swoich dzieci?

A.S.-M.: Ja bardzo często mówię rodzicom, którzy są na etapie doświadczenia takich rzeczy, żeby po przyjęciu metaforycznego uderzenia ze strony swojego dziecka zorganizowali sobie przestrzeń, w której będą mieli bardzo mało bodźców, w której będą mogli się wyciszyć, ukoić i pobyć ze sobą.

Niektórzy rodzice w takiej sytuacji na przykład zamykają się na chwilę w łazience, wchodzą pod prysznic albo przytulają się do poduszki i zapewniają sobie taki komfort. Istotne jest też to, żeby okazywać takim rodzicom zrozumienie i wsparcie, czyli nie obwiniać, nie proponować jakichś świetnych rozwiązań, nie zachęcać do tego, żeby na przykład odwracali uwagę swoich dzieci. Można powiedzieć, oczywiście jeśli to prawda, „Też to przechodziłam”, „Wyobrażam sobie, że ci trudno”, „Byłam tam, wiem, jak jest”.

Swego czasu widziałam taki mem czy obrazek, który krążył gdzieś po sieci, że dziecko dostało, zdaje się w bibliotece, napadu złości. Była przy nim matka i podeszła do nich starsza pani. Ta matka myślała, że zostanie pouczona, a starsza pani powiedziała: „Rozumiem cię, wiem, przez co przychodzisz, też przez to przychodziłam, świetnie sobie radzisz” i zwróciła się też do dziecka: „Ty też świetnie sobie radzisz, najlepiej jak możesz”. Tak że tego rodzaju wsparcie też może być bardzo cenne.

Bardzo ważne jest też to, żeby rodzic, który jest w takim intensywnym kontakcie ze swoim dzieckiem, w ogóle miał czas na to, żeby pobyć w trochę spokojniejszym kontakcie i z dzieckiem, i z innym dorosłym. Oczywiście kontakt z dzieckiem może być wspaniały, satysfakcjonujący i uskrzydlający, ale jednocześnie bywa czasami bardzo obciążający. Dlatego warto jest, jeżeli mamy trudny czas w relacji z naszym dzieckiem, korzystać ze wsparcia innych dorosłych. Ja zachęcam do tego, żeby mówić o tym, co się z nami dzieje, żeby nie robić z tego jakiegoś tematu tabu. Żeby też czasami wybrać się na spotkanie z innymi dorosłymi i poruszyć tematy nie tylko związane z wychowaniem dzieci, ale też z tym, co się dzieje w naszym wnętrzu, co nas ostatnio interesuje, co nas zajmuje. Myślę, że taką rzeczą, o której niby każdy wie, ale niezbyt wielu z nas to stosuje, jest zadbanie o własne potrzeby fizjologiczne. Zadbanie o odpowiednią ilość snu, na ile jest to możliwe, odpowiednie odżywianie, nawodnienie i ruch. Wtedy mamy też więcej siły, żeby stawiać czoła również tym trudnym wyzwaniom, które wiążą się z byciem rodzicami.

E.Ś.-S.: Angeliko, powiedz mi jeszcze, jak rozmawiać z innymi opiekunami, na przykład w przedszkolu, czy dziadkami o złości naszych dzieci?

A.S.-M.: Nazywając ją wprost. Mówiąc, że nasze dziecko, nasz Jaś czy nasza Kasia, złości się i ostatnio intensywnie to okazuje. Powiedzieć: „To jest normalne, przyjmij to, proszę, nie karz go za jego złość, po prostu przy nim bądź”. Oczywiście zdarza się tak, że dziadkowie idealizują czas, kiedy sami byli rodzicami, i mówią: „Ty się nigdy nie zachowywałaś”, podczas kiedy tak naprawdę było inaczej. Ale ważne jest to, żeby pokazać, że my się na to niejako godzimy, że mamy w sobie akceptację tego stanu rzeczy i że to jest normalne. Powiedzmy, czego oczekujemy – żeby w takiej sytuacji po prostu być przy naszym dziecku, żeby mu towarzyszyć, żeby go nie zostawiać samego. Jeżeli na przykład nasi rodzice, teściowie albo inne osoby nie są w stanie, nie chcą przyjąć naszego punktu widzenia i krzyczą na nasze dziecko, kiedy ono się złości, albo je tą złością zawstydzają, albo stosują przemoc fizyczną – nasza reakcja powinna być stanowcza. Dziecko też nie powinno znajdować się samo pod opieką takiej osoby.

E.Ś.-S.: Czyli podsumowując nasz odcinek – jakie są sposoby na rozładowanie złości u dzieci?

A.S.-M.: W pierwszej kolejności zawsze to będzie opisanie tego, co się czuje. Jesteś zły – powiedz o tym.

Kolejną rzeczą jest tak zwana skala złości. Przy starszych dzieciach to może być na przykład od 1 do 10. Przy młodszych można się posługiwać technikami bardziej obrazowymi, czyli czy ta złość jest bardziej taka jak małe lwiątko, czy jak duży, dorosły lew.

Następnie wszelkie metody związane z ekspresją twórczą, czyli na przykład: narysuj swoją złość albo stwórz komiks o tym, co teraz przeżywasz, spróbuj napisać list albo do swojej złości, jeśli sobie ją wyobrażasz, albo do osoby, która cię zezłościła. Wszelkie formy pracy z ciałem, czyli spróbuj wytańczyć tę złość, spróbuj ściskać w rękach jakiegoś gnieciucha czy piłeczkę. Albo możesz ścisnąć mnie tak mocno, jak mocno czujesz teraz złość, żebym mogła zrozumieć, przez co przechodzisz. Formy ruchu, psychodramy też bywają bardzo pomocne.

Myślę, że warto tutaj wspomnieć o czymś, co się przewijało w trakcie tego naszego odcinka, ale może powinno jeszcze wybrzmieć na podsumowanie. Sposobem na radzenie sobie ze złością u dzieci jest też właśnie to, co czasami obserwatorzy z zewnątrz nazywają „nieradzeniem sobie”. Czyli to, że dziecko krzyczy, wierzga, rzuca się na podłogę – to też jest jego sposób na poradzenie sobie.

E.Ś.-S.: Angeliko, bardzo Ci dziękuję za ekspercką wiedzę, za podzielenie się tym, jak to wygląda z Twojej perspektywy psycholożki, z Twojego doświadczenia.

Bardzo dziękuję portalowi psychologiadziecka.org za naszą współpracę, bo myślę, że ten odcinek jest potwierdzeniem, że rozmowy z psychologami na tematy rodzicielskie są bardzo potrzebne. Ogromnie się cieszę, że zapoczątkowaliśmy ten cykl i że będziemy go razem tworzyć.

Życzę Wam pięknego dnia i mam nadzieję, że ta rozmowa da Wam ukojenie, że nie jesteście sami z tematem złości Waszych dzieci, bo tak naprawdę to dotyczy wszystkich rodziców. Złość jest normalną emocja, jest czymś naturalnym. Pojawia się i będzie się pojawiać, więc życzę Wam dużo cierpliwości i spokoju. Mam nadzieję, że ten odcinek da Wam w jakiś sposób wsparcie i będzie Wam po prostu łatwiej. Jeszcze raz Ci, Angeliko, dziękuję za naszą rozmowę.

PS: Możesz znaleźć nas na:
Instagram: https://www.instagram.com/mamaprzepytuje
Instagram: https://www.instagram.com/psychologia…
Spotify: https://open.spotify.com/show/03EaZzK…

Możesz zajrzeć również do naszego sklepiku:
https://psychologiadziecka.org/sklep

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarządzaj plikami cookies